poniedziałek, 26 listopada 2012

Szkolne sprawy... czyli normalka

Cześć to znowu my. Stopa na twarz i jedziemy.
Zapewne tego nie wiecie, ale uczęszczamy do ZSO nr 14 w Gliwicach. Jeżeli ktoś z Was również tu się uczy wie, że drugie klasy gimnazjum robią projekt edukacyjny. Ja i Wiki wybrałyśmy projekt o temacie ''Leki z bożej apteki...'' (jeżeli bożej z dużej to dajcie znać). Byłyśmy dzisiaj u naszej pani z biologi by podpisać pakt (Wiktoria prycha - to jest kontrakt). Nie zdradzimy Wam dokładnie co planujemy, ale bądźcie pewni, że jeżeli chodzicie do naszej szkoły, możecie spodziewać się książki zielarskiej al'a babcia Pimpusiowa. Wiecie, boli Was głowa i lecicie do babci, a ona wyciąga książkę zielarską i daje Wam przepis. Albo coś w tym stylu :). WOW! Pierwsza minka na tym blogu ;). O, jeszcze jedna! Wystarczy, nie wpuszcza się psychopaty za klawiaturę. Więc teraz oddaję głos (klawiaturę) Wiktorii.
Tak, tak masz całkowitą rację, teraz moja kolej! A więc siedziałyśmy w ławce i przytakiwałyśmy, ale gdy tylko pani K. wyszła to wpadłyśmy w szał wymyślania pytań. I tak pierwszym naszym pytaniem było to czy musi być konkretnie jedna ''prowadząca'' otóż nie ( i to bardzo dobrze). Oczywiście trochę się sprzeczałyśmy na ten temat i tak oto wypadło na mnie (Wiki).
Oj, oj trochę się zagalopowałyśmy bo jest już ta godzina i zaraz musimy iść na aerobik.
Tak więc pozdro i do zoo... :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz