Siema! Tu znowu Hooly. Nie wiem co się dzieję z Armie, ale mam nadzieję, że niedługo namówię ją do napisania czegoś. Niestety nie wiem, czy pojawi się 2 część osiemnastki, a powodem tego jest całkowity brak pomysłu na zakończenie. Ale za to teraz łapcie inną historyjkę.
_____________________________________________________________
*Z perspektywy Krzyśka*
To
było w czwartek… nie chyba w środę… a może jednak w czwartek? W każdym razie to
było naprawdę upalne lato. Siedziałem wraz z moimi kumplami na plaży, razem
gadaliśmy i oglądaliśmy się za dziewczynami. Lecz mi w głowie siedziała tylko
jedna. Piękna, pełna gracji Amelia. To ona od pewnego czasu nie dawała mi
spokoju.
Wpatrywałem się w morze, dopóki moi przyjaciele nie
zaczęli sobie ze mnie żartować. Powiem szczerze, że kochałem tych wariatów (jak
braci, oczywiście :p), ale nie raz potrafili mnie nieźle wkurzyć. Ale
powracając do tematu… pewnie większość z was pomyśli „czemu nie podejdziesz i
nie zagadasz?”, ale to niestety nie jest takie proste. Nasi rodzice od wielu,
wielu lat nie rozmawiają ze sobą. Nie wiem dokładnie o co poszło, ale musiało
to być coś naprawdę wielkiego. I właśnie dlatego nie mogę tak po prostu z nią
porozmawiać…
Siedzieliśmy tak dość długo. Po
pewnym czasie postanowiliśmy się zbierać, niestety nie było nam to dane, bo
podbiegła do nas jakaś dziewczyna i zaczęła gadać jak nakręcona. Z tej jej
całej paplaniny zrozumiałem tylko, że nie daleko stąd odbywa się impreza.
-To co idziemy?- zapytał po chwili Krystian. Impreza jest
za darmo, więc… czemu nie?
-A co mi tam! Idziemy!- krzyknąłem i pobiegłem za
dziewczyną, a za mną reszta ferajny. Powiem szczerze, tylu ludzi w jednym
miejscu nie widziałem już dawno. Nie wiem czy w ogóle kiedyś tylu widziałem.
Zaczekałem na chłopaków i cala nasza czwórka weszła na podest. Ludzie skakali i
krzyczeli w niebogłosy. Nam też po chwili się to udzieliło. Nie wiem ile tak
tańczyliśmy, ale po pewnym czasie zmęczony podszedłem do baru i zamówiłem
drinka. A wtedy ujrzałem Ją. Siedziała wraz z koleżankami i zacięcie o czymś
dyskutowała, a co jakiś czas wybuchała śmiechem. Nie potrafiłem uwierzyć własnym oczom. DJ puścił jakiś wolny kawałek,
a ja dalej siedziałem jak słup soli.
-No idź i poproś ja do tańca!- z wrażenia aż podskoczyłem
na krześle. Obróciłem się i ujrzałem Patryka szczerzącego się jak głupi do
sera.
-Wiesz co? Masz rację!- odpowiedziałem, a po chwili już
stałem koło dziewczyny. O dziwo zgodziła się bez większych problemów.
Kołysaliśmy się rytm muzyki, lecz nic nie trawa wiecznie, prawda? Piosenka się
skończyła, a Amelia pociągnęła mnie za rękę. I tym oto sposobem znaleźliśmy się
na ulicy. Dziewczyna zwolniła kroku, a ja szedłem za nią jak zaczarowany.
-Po co mnie tu przyprowadziłaś?-
*Z perspektywy Amelii*
-Po
co mnie tu przyprowadziłaś?- usłyszałam ciche pytanie, które jak się domyślam,
wypłynęło z ust mojego towarzysza. Równie dobrze to samo pytanie mogłabym zadać
samej sobie. Ale w końcu obok siebie mam chłopaka, którego kocham i nie
zmarnuję tej szansy.
-Powiedz. Jak to jest, że nie mogę być z kimś kogo
kocham, bo takie jest widzimisię mojej matki?
-Szczerze? Zadaję sobie to samo pytanie.- między nami
zapadła niezręczna cisza. Po paru minutach chłopak gwałtownie podniósł się z
piasku i rzekł:
-Lepiej wracajmy. – po czym odwrócił się i odszedł. I tym
oto sposobem straciłam kolejną szansę na powiedzenie mu o moich uczuciach. Po
chwili namysłu zadzwoniłam do Igi, aby powiedzieć, że źle się poczułam i idę do
domu.
*Z perspektywy Krzyśka*
„Dlaczego nie powiedziałem jej
co czuję?!” to pytanie siedziało w mojej głowie cały czas. Nie pomogło nawet
piwo, dlatego postanowiłem wrócić do domu.
-Gdzie byłeś? – usłyszałem, gdy tylko otworzyłem drzwi.
-Z chłopakami na plaży. A gdzie miałbym być? –
odpowiedziałem zdziwiony.
-Na plaży, powiadasz. Do drugiej w nocy?
-Oj no, była jeszcze mała imprezka. Mamo, daj spokój –
machnąłem ręką i chciałem iść do pokoju,
lecz matka nagle wybuchnęła:
-Jesteś moim dzieckiem i mam prawo wiedzieć gdzie
podziewasz się po nocach, więc nie zwracaj się do mnie takim tonem,
gówniarzu!!! – krzyczała coś jeszcze, ale już jej nie słuchałem.
Rano obudziłem się z potwornym kacem, z resztą cóż tu się
dziwić, wczoraj nieźle zabalowałem. Ciekawe czy Amelia dzisiaj też będzie na
plaży. Mam nadzieję, że tak, bo tym razem nie stchórzę.
***
Nadszedł wieczór, a co za tym
idzie kolejna impreza. Moje modlitwy zostały wysłuchane, bo w tłumie ujrzałem
moją ukochaną.
Szybkim krokiem ruszyłem w jej stronę.
-Musimy pogadać – wypaliłem, jednocześnie ciągnąc ją w
stronę wyjścia.
-O co chodzi?
-Bo… jest sprawa… bo chodzi o to, że ja… ja cię już od
pewnego czasu…. No, nie owijajmy w bawełnę, ja cię kocham! – tak! Nareszcie to
z siebie wyrzuciłem. Dziewczyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a po chwili pocałowała.
-Też cię kocham. Ale jest jeden problem… Moi rodzice nie pozwolą
nam być razem. – rzekła a na jej twarzy zagościł smutek.
***
Nasz związek ukrywaliśmy, jak
tylko potrafiliśmy. Wiedzieliśmy o tym, tylko my i nasi najbliżsi znajomi. Niestety,
nic co dobre, nie trwa wiecznie. Przyszedł koniec wakacji, a ja, chcąc nie chcąc
musiałem opuścić szkołę. W tym roku zaczynałem studia na drugim końcu Polski.
*Z perspektywy Amelii*
-Ale
mamo! – krzyczałam zalewając się łzami.
-Powiedziałam: NIE! Co ci w ogóle strzeliło do głowy?!
Nie spodziewałam się tego po tobie. Marsz do swojego pokoju. Masz karę do
odwołania. – powiedziała na jednym wdechu. Stałam jak wryta z szeroko otwartymi
oczami, dokładnie analizują każde wypowiedziane przez nią słowo.
Ale, ale… Ona nie może mi tego zrobić.
-Na co jeszcze czkasz? – rzekła, teraz już spokojniejszym
wzrokiem. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do swojego pokoju, głośno
trzaskając drzwiami.
*Z perspektywy Krzyśka*
Nie mam pojęcia co się dzieje z Amelią. Od dwóch
tygodni nie daje znaku życia. Od jej znajomych dowiedziałem się, że ma karę,
więc postanowiłem zaryzykować i do niej pójść.
***
-Co
ty tu robisz?! – zapytała dziewczyna szeptem.
-Przyszedłem sprawdzić, czy żyjesz. Martwiłem się.
-Ech… Rodzice dali mi karę do odwołania.
-Za co?!
-Powiedział im o nas.
-Że co zrobiłaś?!
-Kris, ja tak dłużej nie potrafię.
-Dobra. – rzekłem obmyślając plan – Zabieraj swoje
rzeczy, idziemy!
-Co?!
-To co słyszałaś. Pakuj się!
*Z perspektywy Amelii*
Swoje
rzeczy wrzucałam do torby w pośpiechu. Kiedy wszystko było „spakowane” ,
postanowiłam napisać list do rodziców:
„Kochani Rodzice!
Niestety nie mam innego wyjścia. Wyjeżdżam. Nie szukajcie
mnie, bo kto wie, może kiedyś wrócę? Na pewno będziecie mieli mi to za złe, ale
ja jestem już dorosła i mogę sama podejmować decyzje. Wyjeżdżam, ponieważ nie
chcę żyć dłużej bez miłości. Bo jak mówią słowa pewnej piosenki:
Nie ma mi miłości
bez wolności,
Nie ma miłości bez
wolności,
Nie ma wolności bez
miłości.*
Tak więc opuszczam Was. Pamiętajcie, że bez względu na
wszystko, kocham Was najbardziej na Świecie.
Zawsze wasza Amelia”
List położyłam na łóżku i wyszłam przez okno.
*4 lata później*
Stałam przed drzwiami z dusza na ramieniu , a za mną stał
Krzysiek.
Drzwi powoli się uchyliły, a za nimi ujrzałam głowę mojej
mamy.
-Cześć mamo – powiedziałam cicho.
-Amelia? Córeczko wróciłaś!! – krzyknęła, po czym mocno
mnie uścisnęła. Stałam jak wryta. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Mamo, to jest Krzysiek. – powiedziałam wskazując na
chłopaka za mną.
-Witaj. – podała mu rękę i wpuściła nas do środka. W
salonie zastałam ojca, na jego twarzy malował się duży uśmiech. Po chwili
zaczął mówić:
-Przez ten czas, kiedy cię nie było, zastanawialiśmy się,
dlaczego uciekłaś, ale kiedy po raz wtóry przeczytałem twój list, zrozumiałem.
Zrozumiałem, że miłości nie można zabronić. Chciałem cię za to bardzo, ale to
bardzo przeprosić. Mam cichą nadzieję, że mi wybaczysz. – powiedział, a w jego
głosie wyczułam skruchę.
-Tato, już dawno to zrobiłam – powiedziałam ze łzami w
oczach, po czym mocno przytuliłam tatę.
Po kilku latach pobraliśmy się z Krzyśkiem, a teraz razem
z moimi i jego rodzicami, wyczekujemy córeczki.
*Dido – „No Freedom”