poniedziałek, 10 czerwca 2013

Niczym Romeo i Julia ~ Mrs. Hooly :D



 Siema! Tu znowu Hooly. Nie wiem co się dzieję z Armie, ale mam nadzieję, że niedługo namówię ją do napisania czegoś. Niestety nie wiem, czy pojawi się 2 część osiemnastki, a powodem tego jest całkowity brak pomysłu na zakończenie. Ale za to teraz łapcie inną historyjkę.
_____________________________________________________________
*Z perspektywy Krzyśka*

                To było w czwartek… nie chyba w środę… a może jednak w czwartek? W każdym razie to było naprawdę upalne lato. Siedziałem wraz z moimi kumplami na plaży, razem gadaliśmy i oglądaliśmy się za dziewczynami. Lecz mi w głowie siedziała tylko jedna. Piękna, pełna gracji Amelia. To ona od pewnego czasu nie dawała mi spokoju.
Wpatrywałem się w morze, dopóki moi przyjaciele nie zaczęli sobie ze mnie żartować. Powiem szczerze, że kochałem tych wariatów (jak braci, oczywiście :p), ale nie raz potrafili mnie nieźle wkurzyć. Ale powracając do tematu… pewnie większość z was pomyśli „czemu nie podejdziesz i nie zagadasz?”, ale to niestety nie jest takie proste. Nasi rodzice od wielu, wielu lat nie rozmawiają ze sobą. Nie wiem dokładnie o co poszło, ale musiało to być coś naprawdę wielkiego. I właśnie dlatego nie mogę tak po prostu z nią porozmawiać…
Siedzieliśmy tak dość długo. Po pewnym czasie postanowiliśmy się zbierać, niestety nie było nam to dane, bo podbiegła do nas jakaś dziewczyna i zaczęła gadać jak nakręcona. Z tej jej całej paplaniny zrozumiałem tylko, że nie daleko stąd odbywa się impreza.
-To co idziemy?- zapytał po chwili Krystian. Impreza jest za darmo, więc… czemu nie?
-A co mi tam! Idziemy!- krzyknąłem i pobiegłem za dziewczyną, a za mną reszta ferajny. Powiem szczerze, tylu ludzi w jednym miejscu nie widziałem już dawno. Nie wiem czy w ogóle kiedyś tylu widziałem. Zaczekałem na chłopaków i cala nasza czwórka weszła na podest. Ludzie skakali i krzyczeli w niebogłosy. Nam też po chwili się to udzieliło. Nie wiem ile tak tańczyliśmy, ale po pewnym czasie zmęczony podszedłem do baru i zamówiłem drinka. A wtedy ujrzałem Ją. Siedziała wraz z koleżankami i zacięcie o czymś dyskutowała, a co jakiś czas wybuchała śmiechem. Nie potrafiłem uwierzyć  własnym oczom. DJ puścił jakiś wolny kawałek, a ja dalej siedziałem jak słup soli.
-No idź i poproś ja do tańca!- z wrażenia aż podskoczyłem na krześle. Obróciłem się i ujrzałem Patryka szczerzącego się jak głupi do sera.
-Wiesz co? Masz rację!- odpowiedziałem, a po chwili już stałem koło dziewczyny. O dziwo zgodziła się bez większych problemów. Kołysaliśmy się rytm muzyki, lecz nic nie trawa wiecznie, prawda? Piosenka się skończyła, a Amelia pociągnęła mnie za rękę. I tym oto sposobem znaleźliśmy się na ulicy. Dziewczyna zwolniła kroku, a ja szedłem za nią jak zaczarowany.
-Po co mnie tu przyprowadziłaś?-

*Z perspektywy Amelii*

                -Po co mnie tu przyprowadziłaś?- usłyszałam ciche pytanie, które jak się domyślam, wypłynęło z ust mojego towarzysza. Równie dobrze to samo pytanie mogłabym zadać samej sobie. Ale w końcu obok siebie mam chłopaka, którego kocham i nie zmarnuję tej szansy.
-Powiedz. Jak to jest, że nie mogę być z kimś kogo kocham, bo takie jest widzimisię mojej matki?
-Szczerze? Zadaję sobie to samo pytanie.- między nami zapadła niezręczna cisza. Po paru minutach chłopak gwałtownie podniósł się z piasku i rzekł:
-Lepiej wracajmy. – po czym odwrócił się i odszedł. I tym oto sposobem straciłam kolejną szansę na powiedzenie mu o moich uczuciach. Po chwili namysłu zadzwoniłam do Igi, aby powiedzieć, że źle się poczułam i idę do domu.


*Z perspektywy Krzyśka*

„Dlaczego nie powiedziałem jej co czuję?!” to pytanie siedziało w mojej głowie cały czas. Nie pomogło nawet piwo, dlatego postanowiłem wrócić do domu.
-Gdzie byłeś? – usłyszałem, gdy tylko otworzyłem drzwi.
-Z chłopakami na plaży. A gdzie miałbym być? – odpowiedziałem zdziwiony.
-Na plaży, powiadasz. Do drugiej w nocy?
-Oj no, była jeszcze mała imprezka. Mamo, daj spokój – machnąłem ręką  i chciałem iść do pokoju, lecz matka nagle wybuchnęła:
-Jesteś moim dzieckiem i mam prawo wiedzieć gdzie podziewasz się po nocach, więc nie zwracaj się do mnie takim tonem, gówniarzu!!! – krzyczała coś jeszcze, ale już jej nie słuchałem.
Rano obudziłem się z potwornym kacem, z resztą cóż tu się dziwić, wczoraj nieźle zabalowałem. Ciekawe czy Amelia dzisiaj też będzie na plaży. Mam nadzieję, że tak, bo tym razem nie stchórzę.

***
Nadszedł wieczór, a co za tym idzie kolejna impreza. Moje modlitwy zostały wysłuchane, bo w tłumie ujrzałem moją ukochaną.
Szybkim krokiem ruszyłem w jej stronę.
-Musimy pogadać – wypaliłem, jednocześnie ciągnąc ją w stronę wyjścia.
-O co chodzi?
-Bo… jest sprawa… bo chodzi o to, że ja… ja cię już od pewnego czasu…. No, nie owijajmy w bawełnę, ja cię kocham! – tak! Nareszcie to z siebie wyrzuciłem. Dziewczyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a po chwili pocałowała.
-Też cię kocham. Ale jest jeden problem… Moi rodzice nie pozwolą nam być razem. – rzekła a na jej twarzy zagościł smutek.

***
Nasz związek ukrywaliśmy, jak tylko potrafiliśmy. Wiedzieliśmy o tym, tylko my i nasi najbliżsi znajomi. Niestety, nic co dobre, nie trwa wiecznie. Przyszedł koniec wakacji, a ja, chcąc nie chcąc musiałem opuścić szkołę. W tym roku zaczynałem studia  na drugim końcu Polski.

*Z perspektywy Amelii*

                -Ale mamo! – krzyczałam zalewając się łzami.
-Powiedziałam: NIE! Co ci w ogóle strzeliło do głowy?! Nie spodziewałam się tego po tobie. Marsz do swojego pokoju. Masz karę do odwołania. – powiedziała na jednym wdechu. Stałam jak wryta z szeroko otwartymi oczami, dokładnie analizują każde wypowiedziane przez nią słowo.
Ale, ale… Ona nie może mi tego zrobić.
-Na co jeszcze czkasz? – rzekła, teraz już spokojniejszym wzrokiem. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.

*Z perspektywy Krzyśka*

                Nie  mam pojęcia co się dzieje z Amelią. Od dwóch tygodni nie daje znaku życia. Od jej znajomych dowiedziałem się, że ma karę, więc postanowiłem zaryzykować i do niej pójść.

***
                -Co ty tu robisz?! – zapytała dziewczyna szeptem.
-Przyszedłem sprawdzić, czy żyjesz. Martwiłem  się.
-Ech… Rodzice dali mi karę do odwołania.
-Za co?!
-Powiedział im o nas.
-Że co zrobiłaś?!
-Kris, ja tak dłużej nie potrafię.
-Dobra. – rzekłem obmyślając plan – Zabieraj swoje rzeczy, idziemy!
-Co?!
-To co słyszałaś. Pakuj się!

*Z perspektywy Amelii*
                Swoje rzeczy wrzucałam do torby w pośpiechu. Kiedy wszystko było „spakowane” , postanowiłam napisać list do rodziców:
„Kochani Rodzice!
Niestety nie mam innego wyjścia. Wyjeżdżam. Nie szukajcie mnie, bo kto wie, może kiedyś wrócę? Na pewno będziecie mieli mi to za złe, ale ja jestem już dorosła i mogę sama podejmować decyzje. Wyjeżdżam, ponieważ nie chcę żyć dłużej bez miłości. Bo jak mówią słowa pewnej piosenki:
Nie ma mi miłości bez wolności,
Nie ma miłości bez wolności,
Nie ma wolności bez miłości.*
Tak więc opuszczam Was. Pamiętajcie, że bez względu na wszystko, kocham Was najbardziej na Świecie.
Zawsze wasza Amelia”
List położyłam na łóżku i wyszłam przez okno.

*4 lata później*

Stałam przed drzwiami z dusza na ramieniu , a za mną stał Krzysiek.
Drzwi powoli się uchyliły, a za nimi ujrzałam głowę mojej mamy.
-Cześć mamo – powiedziałam cicho.
-Amelia? Córeczko wróciłaś!! – krzyknęła, po czym mocno mnie uścisnęła. Stałam jak wryta. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Mamo, to jest Krzysiek. – powiedziałam wskazując na chłopaka za mną.
-Witaj. – podała mu rękę i wpuściła nas do środka. W salonie zastałam ojca, na jego twarzy malował się duży uśmiech. Po chwili zaczął mówić:
-Przez ten czas, kiedy cię nie było, zastanawialiśmy się, dlaczego uciekłaś, ale kiedy po raz wtóry przeczytałem twój list, zrozumiałem. Zrozumiałem, że miłości nie można zabronić. Chciałem cię za to bardzo, ale to bardzo przeprosić. Mam cichą nadzieję, że mi wybaczysz. – powiedział, a w jego głosie wyczułam skruchę.
-Tato, już dawno to zrobiłam – powiedziałam ze łzami w oczach, po czym mocno przytuliłam tatę.

Po kilku latach pobraliśmy się z Krzyśkiem, a teraz razem z moimi i jego rodzicami, wyczekujemy córeczki.

*Dido – „No Freedom”